Al Ain – daktyle, oaza i ZOO

image

Spis treści

Jadąc do Al Ain nagle uświadamiasz sobie co było nie tak w Dubaju. Co Ci tam nie pasowało. Niby ok, ładne miasto, dużo wrażeń i doświadczeń, ale coś z tym Dubajem nie grało. W zasadzie może nawet sobie tego nie uświadamiałeś, aż do teraz kiedy widzisz jak wokół Al Ain stopniowo robi się zielono. No dobra, ciągle to nie będzie taka zieleń, jak zieleń naszych parków i lasów na wiosnę, ale jak na pustynię to jest coś, jednak.

 

Oaza Al Ain

Al Ain jest nazywane inaczej „miastem ogrodów” a my naszą przygodę z nim zaczęliśmy od stolicy tej zieleni: Oazy Al Ain. To park 147 tys. daktylowych palm, przez który prowadzą korytarze chodników. Oaza jest nawadniana systemem falaj, który liczy sobie 3 tys. lat, a dla nas był głównym źródłem zabawy. Pamiętasz jaki fajny był spacer noga za nogą po murkach i krawężnikach? Prawie jak spacer po linie! I my tak chodziliśmy sobie po brzegach betonowych kanałów, które doprowadzają wodę z podziemnych źródeł.

To nie jest może widowiskowe (jak nie masz 5 lat i jak nie udajesz właśnie że chodzisz po linie nad przepaścią pełną lawy), ale niezwykłe i warte docenienia. To pierwsze miejsce w całych Emiratach gdzie pod palmę woda nie jest doprowadzana gumowym wężem. Pamiętacie film o Al Qudrze, gdzie pod dnem jeziora leży czarna folia chroniąca jezioro przed wchłonięciem przez pustynię (Oaza Al Qudra)? Tutaj nad zielenią pracuje technologia sprzed 3 tysięcy lat i grawitacja. To jest niezwykłe. Czasami w korytarzach doprowadzających wodę płynie wręcz strumień. Wtedy chodzenie po krawężniku byłoby jeszcze ciekawsze i nie wiem czy wyciągnęlibyśmy stamtąd Igora, który i tak nie chciał porzucić zabawy.

Al Ain oznacza: źródło. A wodę ze źródła spotkacie nie tylko z kanałach nawadniających oazę, ale na sklepowych pulkach w butelce oznaczonej napisem: Al Ain. Butelkowana woda mineralna z pustyni to też jest coś.

W oazie znajduje się też Muzeum Al Ain. W przewodnikach i na mapie, którą możecie wziąć przed wejściem do Oazy, przeczytacie, że jest tu też souk czyli bazar. I o ile muzeum tu jest to bazar bardziej przypomina ruski rynek, więc śmiało możecie odpuścić ten kierunek i na spacer wybrać inną część oazy. Muzeum jest zamknięte w poniedziałki.

Al Ain ZOO

Podróżując w nowe i nieznane miejsca częstym uczuciem jakiego doświadczasz jest zdziwienie. I tak, jasne, lepiej nie wydawać pochopnych osądów, bo zachowania, kultura i zwyczaje są złożone i wynikają z czynników, o których nie mamy pojęcia. Czasami to zetknięcie się różnych kultur może być szokujące. Ale nie spodziewałam się, że szoku takiego można dostać w ZOO, które są już wszędzie na świecie i wszędzie chodzi o to samo: by pooglądać żywe zwierzęta. Ale to ZOO jest inne od tych, w których byliśmy dotychczas. W tym ZOO kraty i grube tafle szkła nie są po to by chronić człowieka przed paszczami krodoryli i pazurami tygrysów, ale by chronić zwierzę przed ludźmi. Czasami naprawdę to te istoty z drugiej strony wykazywały więcej oznak dojrzałości. Nigdy nie widzieliś

my czegoś takiego. Od rzucania cheetosów do wybiegu hieny po walenie pięściami w szybę zagrody tygrysa. I to nie dotyczy tylko nieprzypilnowanych dzieci. Kiedy wchodziliśmy do budynku z gadami hałas był podobny jak w Aquaparku w Sopocie w szczycie sezonu.

Nie wiem, może to, że trafiliśmy na takie sytuacje było przypadkiem, choć takie nagromadzenie przypadków jest dość dziwne.

A jeśli chodzi o głównych bohaterów tego miejsca to Igor był zachwycony wielkimi kotami, zwłaszcza, że jednemu z wielu lwów zachciało się ryczeć. Długo obserwowaliśmy też hienę, którą do tej pory widzieliśmy tylko w Królu Lwie. Dziwna, ale ciekawa kreatura.

Żeby nie było, że tylko narzekam to pamiętacie jak opowiadaliśmy Wam o oryksach arabskich (Domowe ZOO Szejka Dubaju) i o tym, że ten gatunek już nie występował na wolności? No to między innymi dzięki staraniom tego ZOO dziś ten gatunek udało się przywrócić do środowiska naturalnego. To ZOO zostało założone przez Szejka Zayeda (ten, którego imieniem nazwano największy meczet w ZEA: Meczet Szejka Zayeda w Adu-Dhabi) w 1968 r. w celu rozmnażania zagrożonych rodzimych gatunków zwierząt.

Al Ain

Wyjazd do Al Ain może być ciekawym pomysłem na wycieczkę z Dubaju, przynajmniej taki był dla nas. Jeśli starczy Wam czasu możecie też odwiedzić Hili Archeological Park gdzie zobaczycie grobowce z epoki brązu i Qarn Bin Saud, które prezentuje jeszcze dawniejsze odkrycia. Albo może wybierzecie się potargować o kozę na jedyny w ZEA targ wielbłądów?

6 thoughts on “Al Ain – daktyle, oaza i ZOO”

  1. Ach palmy daktylowe! – pewnie się opychaliście ich owocami 🙂 Świeże daktyle to niebo w gębie!
    Ryczący lew robi wrażenie, kiedyś mogłam go usłyszeć we własnym domu, kiedy ryczał we wrocławskim zoo.
    Szkoda, że ludzie jeszcze dodatkowo stresują zwierzęta….

    1. Sylwia Kołpuć

      Nasze lwy z Gdańska zawsze jak jesteśmy leniwie wylegują się w trawie, więc dla taki lew ryczący to było coś 😉
      A daktyli było mnóstwo… 😉

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Więcej wpisów

image
Z 4 latkiem przez Amerykę

USA # 7 – Dzień 4 – 100 Gigantów

image
Nomadzi Radzą

Jak się spakować na wyjazd do USA? Co zabrać, a co kupić na miejscu?

image
Z 4 latkiem przez Amerykę

USA #41 – Football amerykański – szkolne rozgrywki