CZY BEZ PRZEDSZKOLA TWOJE DZIECKO COFNIE SIĘ W ROZWOJU? CZYLI O TYM CO SIĘ STANIE JEŚLI NIE POŚLESZ DZIECKA DO PRZEDSZKOLA

image

Spis treści

Kiedy mówimy, że nasz syn nie chodzi do przedszkola często spotykamy się z negatywną reakcją. Nawet nie wiesz jak często słyszę teksty w stylu: „a nie boisz się, że sobie nie poradzi w szkole?”, „przecież cofnie się w rozwoju”, „ale jak, tak bez kontaktu z dziećmi?”, „będzie mu ciężko”. To jedno zdanie: „mój syn nie chodzi do przedszkola” uruchamia u niektórych wrota wyobraźni za którymi jest dziecko pokrzywdzone przez los (a raczej nieodpowiedzialnych rodziców), niedouczone i aspołeczne. A jest dokładnie odwrotnie.

 

Takie przekonanie jest czasami bardzo głęboko zakorzenione i pojawia się automatycznie. Bez jakiejkolwiek próby zrozumienia czy zastanowienia się jak jest faktycznie. Już nie mówiąc o tym, że do takiej oceny w ogóle nie jest potrzebne poznanie nas i zobaczenia jak faktycznie nasz syn sobie „radzi”. Raz taką laurkę dostałam w windzie od totalnie obcej osoby gdy jechałam razem z synem (no bo to była pora kiedy wszystkie dzieci powinny być w przedszkolu). Już samo to, że ktoś w jego obecności wygłasza takie komentarze jest po prostu słabe.

Inną sytuacją była rekrutacja do zerówki w szkole, kiedy pani psycholog nie mogła ukryć swojego negatywnego nastawienia jakie pojawiło się po informacji, że Igor nie chodzi do przedszkola. A odpowiedzią na tą informację było „ojej”. Serio, było widać jak dosłownie ręce jej opadają. W innej szkole, reakcja była zupełnie odwrotna, to że udało nam się wychować takiego super gościa bez przedszkola zyskało nawet uznanie. Ale takich sytuacji gdy jesteśmy oceniani negatywnie tylko przez pryzmat braku przedszkola jest naprawdę dużo. Dla mnie było to zwłaszcza szokujące gdy takie nastawienie w nieprofesjonalny sposób pojawiło się u osoby, która profesjonalnie zajmuje się rozwojem dzieci i edukacją. Takich postaw jest na tyle dużo i są tak silne, że możnaby pomyśleć, że coś w tym jest. Czy my rzeczywiście robimy coś nie tak?

Wynika to pewnie z tego, że dziś przedszkole jest normą. Przedszkole wydaje się być najlepszą formą opieki, zwłaszcza że teraz przedszkola mogą się pochwalić nowoczesnymi metodami i programami wspierania rozwoju dziecka. A w wielu przypadkach jest to jedyne dostępne rozwiązanie. Jeśli mamy przekonanie, że jest tylko jedno i najlepsze wyjście to każde inne będzie tym złym. Dlatego pewnie dla niektórych szokiem jest to, że można z przedszkola w ogóle nie korzystać.

Ale przedszkole nie jest wcale gwarantem prawidłowego rozwoju dziecka, nie jest jedyną, słuszną czy w ogóle najlepszą drogą do wychowania dziecka. My przekonaliśmy się, że można poradzić sobie bez przedszkola. Że można spróbować tą opiekę zorganizować zupełnie inaczej i, że to rozwiązanie może być równie dobre, a może nawet lepsze.

 

 

nieposyłanie dziecka do przedszkola

 

Przedszkole nie ma monopolu na rozwój

 

 

”On sobie nie poradzi w szkole” i „cofnie się w rozwoju” – to chyba najczęstsze (pseudo) argumenty, a raczej krytyka jaką słyszę. I kiedy usłyszałam coś takiego po raz pierwszy bardzo się zdziwiłam, bo sama nie pomyślałam, że takie zagrożenie w ogóle może istnieć. Bo na co dzień, patrząc na Igora, wcale nie dostrzegam jakichś niedoborów albo powodów do kompleksów jeśli chodzi o jego rozwój.

Dzieci, które nie chodzą do przedszkola nie są wcale bardziej narażone na niepowodzenia w szkole czy ogólnie w procesie edukacji.

 

 

Metody, programy edukacyjne

 

Przedszkola dbają o rozwój dzieci. Wdrażają nowe metodyki i programy wspierania rozwoju. Naprawdę jest w czym wybierać. Ale to nie znaczy, że poza przedszkolem nie można równie dobrze zadbać o rozwój dziecka. Bo można, i to nawet lepiej.

Bo to, że dziecko nie chodzi do przedszkola nie oznacza, że ten czas, w którym inne dzieci są w przedszkolu jest bezproduktywny. Jak można zadbać o rozwój dziecka?

Mogłabym powiedzieć, że limituje nas tylko wyobraźnia. Ale mamy jeszcze pomoce dydaktyczne i internet gdzie za darmo znajdziesz miliony pomysłów na zabawę i eksperymenty.

Można skorzystać z opracowanych programów wspierania rozwoju. Te same metody, które stosuje się w przedszkolach można zastosować samemu. Wiele świetnych programów można wykupić w internecie. Na przykład mogę polecić Zabawy Fundamentalne – program wspierania rozwoju dzieci od pierwszych dni życia do 6 lat. A w zakresie nauki angielskiego program Jolly Phonics. (W zestawach są pomoce dydaktyczne i podręczniki dla wychowawców czy rodziców opisujące jego zasady, metody i zawierające wskazówki o tym jak je stosować).

W tym wieku dzieci wiedzę po prostu chłoną. Przez zabawę, doświadczanie, nowe sytuacje. Są jak mali naukowcy, dla których każda nowa sytuacja jest eksperymentem. Chodzi o to, żeby tej ciekawości nie gasić, tylko podsycać i zaspokajać. Czasem wystarczy tylko wspólnie pogłębiać zainteresowania dziecka, a resztę zrobi jego wrodzona ciekawość i wspólna zabawa. Jasne, to wymaga zaangażowania ze strony rodziców, ale jeśli chodzi o rozwój dziecka – to naprawdę opieka w domu nie jest gorsza od tej w przedszkolu.

 

 

Indywidualnie vs w grupie

 

Wręcz odwrotnie. Badania wykazują, że nauka połączona z pozytywnymi emocjami przynosi dużo większe rezultaty. Wielokrotnie lepsze efekty przynosi też nauka polegająca na wzmacnianiu silnych stron dziecka i pogłębianie jego zainteresowań. Czyli uczymy się łatwiej tego co lubimy i tego co nam wychodzi (jakąkolwiek formę ma ta nauka – czy są to zadania, ćwiczenia czy zabawa). A jak dołożymy do tego pozytywne emocje to w ogóle petarda.

Dr. Harold McCurdy z Uniwersytetu Północnej Karoliny porównał życiorysy 20 geniuszy z różnych dziedzin. Różniło ich wiele, ale trzy czynniki pojawiły się u wszystkich. Pierwszy z nich był taki:

„wysoki poziom uwagi skupionej na dziecku przez rodziców i innych dorosłych, wyrażonej w intensywnym kształceniu i, zazwyczaj, ogromnej miłości. ”

 

Te zasady też mają zastosowanie w przedszkolu, ale w innym stopniu. Każde dziecko jest inne, ma inne potrzeby i zainteresowania. I w domu mamy jedno, dwoje, niech będzie kilkoro dzieci, których potrzeby trzeba godzić, a w przedszkolu nawet kilkanaścioro. W przedszkolu nie odłożą zaplanowanych zajęć kiedy jedno dziecko ma zły humor, nie zrezygnują z zajęć o dinozaurach dlatego, że któreś z dzieci się nimi nudzi. Albo w drugą stronę, nie będą teraz robić zajęć tylko o dinozaurach bo jedno z dzieci się nimi fascynuje.

W domu możemy uczyć się tego co dziecko lubi, jeśli robi szybkie postępy w jakiejś dziedzinie możemy sięgać po bardziej zaawansowane źródła i metody. Lubi dinozaury? No to liczymy dinozaury, rysujemy je, czytamy książki o dinozaurach. Wtedy rozwój w każdej ze stymulowanych dziedzin będzie łatwiejszy i efektywniejszy. Dziecko nie nauczy się ile kilogramów jest w tonie z samej pasji do systemu miar, ale dlatego żeby porównać o ile cięższy jest Gigantozaur od T-Rexa. Nie nauczy się czytać po to żeby umieć czytać, ale po to by móc samemu przeczytać nazwę dinozaura w albumie.

 

 

nieposyłanie dziecka do przedszkola
Eksperymentujemy – robimy własną meduzę

 

 

 

Badania i przykłady

 

Przeprowadzone w Ameryce przez National Home Education Research Institute badania wykazują, że dzieci, które uczą się w domu nie tylko nie odstają od swoich rówieśników jeśli chodzi o edukację, ale osiągają z reguły lepsze wyniki.

Uśredniając wyniki testów ze wszystkich przedmiotów: dzieci uczące się w domu osiągają lepsze wyniki niż 86% ogółu dzieci, a tylko 14% ogółu dzieci (w tym też w edukacji domowej) ma wyniki lepsze niż średni wynik w edukacji domowej. Czyli dzieci, które nie mają kontaktu ze sformalizowanymi formami edukacji w procesie edukacji radzą sobie bardzo dobrze.

 

Kiedy przez kilka miesięcy mieszkaliśmy w Stanach poznaliśmy tam fajną rodzinkę. Angela uczyła swojego syna Adriana w domu, był już wtedy w wieku szkolnym w drugiej klasie. Codziennie poświęcali dwie godziny na naukę, a resztę czasu spędzali na zabawie, zajęciach sportowych i zwykłych domowych sprawach. Raz na kilka miesięcy Adrian musiał zdać testy, które pokazywały na jakim etapie rozwoju jest w poszczególnych przedmiotach. I w przypadku większości przedmiotów osiągał wyniki równie dobre lub trochę lepsze w stosunku do swoich rówieśników, a w tych przedmiotach, które szczególnie lubił był na poziomie kilku klas wyżej. I to przy dwóch godzinach nauki dziennie.

Początkowo kiedy zaczęliśmy swoją przygodę z podróżami Igor chodził do przedszkola i tylko na czas wyjazdów miał przerwę od przedszkolnych zajęć.
Po jednej z takich dłuższych nieobecności kiedy odbierałam Igora z przedszkola zaczepiła mnie wychowawczyni Igora i powiedziała, że zdziwiło ją, że mimo długiej nieobecności nie ma potrzeby nadrabiać materiału z Igorem (uczyli się wtedy nowych dźwięków i liter w języku angielskim). Była też w szoku w jakim stopniu Igor opanował zdolności matematyczne podczas nieobecności. Powiedziała, że bez używania pomocy koralików wykonywał wszystkie obliczenia i ani razu się nie pomylił. Był już wtedy w stanie rozwiązywać proste równania z niewiadomymi, dodawać i odejmować duże liczby i to wyrażone w różnych miarach.

 

„Uczenie się nie jest efektem nauczania. Uczenie się jest efektem działania podejmowanego przez tego, który się uczy”. – John Holt

 

 

Przedszkole nie ma monopolu na rozwój społeczny

 

To, że Igor będzie miał problemy społeczne też słyszę często. Osoby, które to powtarzają, krzywdę Igora widzą w tym, że pozbawiamy go kontaktu z innymi dziećmi. Spotykam się wręcz z założeniem, że Igor, czy jakiekolwiek inne dziecko, które nie chodzi do przedszkola, nie będzie umiało się odnaleźć wśród dzieci. Z naszego doświadczenia wynika coś zupełnie odwrotnego. Ale zanim o doświadczeniach, to najpierw trochę o badaniach.

Przedszkole to ani jedyny, ani nawet najlepszy sposób na kształtowanie relacji społecznych dziecka.

Badania przeprowadzone przez Fraser Institute z Vancouver, wykazały, że dzieci uczone w domu są bardziej towarzyskie i lepiej przystosowane społecznie od tych, które chodzą do szkoły. Wykazują się większą empatią i częściej angażują się w działalność społeczną.

To, że posłanie dziecka do przedszkola gdzie ma kontakt z grupą rówieśników jest warunkiem rozwoju społecznego to mit. Przyznam, że dopóki nie wgryzłam się w temat i nie spróbowaliśmy tej całej zabawy z opieką w domu sama myślałam, że kontakt z rówieśnikami jest kluczowy w kształtowaniu społecznego rozwoju.

Ale znacznie większy wpływ na rozwój społeczny ma poczucia własnej wartości i stabilności emocjonalnej dziecka i kontakt ze wspierającymi rodzicami. Badania wykazały, że dzieci uczące się w domu uzyskują o 47% wyższy wynik w ogólnym pozytywnym odbiorze siebie.

 

nieposyłanie dziecka do przedszkola
Igor gra w piłkę z nowymi znajomymi w Salonikach

 

 

Dr Raymond S Moore twierdzi nawet że to właśnie wczesna socjalizacja prowadzi do zachowań antyspołecznych, a nie brak tej socjalizacji. Wczesny kontakt i funkcjonowanie w dużej grupie rówieśniczej nie wpływa pozytywnie na rozwój społeczny, a nawet może ten rozwój zaburzać. To kontakt z rodzicem czy opiekunem buduje warunki rozwoju społecznego. Kontakt z rówieśnikami również, ale w formie kontaktu jeden na jeden lub w małej grupie z rodzeństwem czy przyjacielem.

Dodatkowo przedszkole działa tylko w określonych modelach relacji: między rówieśnikami i w relacji dziecko – wychowawca. A relacji międzyludzkich jest dużo, dużo więcej: relacje z młodszymi, starszymi, z dorosłymi. I to w różnych rolach, nie tylko podopieczny – opiekun, kolega – kolega. Dlatego przedszkole może nawet zaburzać obraz prawdziwych relacji społecznych.

 

Jak to wyglądało u nas?

Przed naszą przygodą z podróżami Igor był raczej nieśmiałym dzieckiem. Ale w podróży, stopniowo tej śmiałości nabrał. Dlaczego? W podróży czekało go co prawda dużo nowych wyzwań, nowych sytuacji ale też wsparcia z naszej strony i dużo czasu spędzonego z rodzicami. Teraz jest w stanie samodzielnie nawiązać znajomość. Potrafi po prostu podejść w TelAvivie na plaży do chłopca grającego w piłkę i zapytać się czy z nim zagra. Kiedy chce o coś zapytać np. w sklepie nie szuka pośrednictwa rodziców tylko idzie i pyta. Teraz patrząc na niego trudno uwierzyć, że kiedyś Igor był jednym z bardziej nieśmiałych dzieci w swojej grupie.

Przez to, że Igor spędza czas z dziećmi w różnym wieku i sporo czasu z dorosłymi potrafi bawić się z młodszymi dziećmi, umie im ustąpić i poprowadzić zabawę, w stosunku do nich jest cierpliwy. Ale starszakom też nie da sobie w kaszę dmuchać i wśród nich też się odnajduje i mimo różnicy wieku umie postawić na swoim. Ogarnia też dobrze kontakt z dorosłymi: wie jak zrobić zakupy, jak poprosić dorosłego o pomoc czy zwyczajnie porozmawiać.

 

 

 

Jak to się stało, że zrezygnowaliśmy z przedszkola?

 

Tak tu opowiadam, przekonuję, ale decyzja o rezygnacji z przedszkola wcale łatwa nie była. Nie była to forma manifestacji antyprzedszkolnej ani wyraz wielkich przekonań. Mieliśmy ogromne obawy, zwłaszcza słysząc komentarze, o których Ci mówiłam. Nie mieliśmy wtedy tego doświadczenia, które mamy dziś i wcale nie wiedzieliśmy jak to będzie w praktyce.

Decyzja wyszła dość naturalnie i była składową kilku czynników. A tej pewności, o tym, że da się bez przedszkola nabraliśmy dopiero kiedy sami spróbowaliśmy. No to jak to było?

Mamy za sobą wszystkie formy opieki: nianię, żłobek, przedszkole, opiekę osobistą. Cała paleta.

Do pracy po macierzyńskim wróciłam szybko. Igor miał wtedy trochę ponad rok. W czasie kiedy ja byłam w pracy opiekowała się nim niania. Mimo, że dołożyliśmy starań żeby znaleźć Igorowi najlepszą nianię na świecie tak się nie stało i musieliśmy zmienić formę opieki na żłobek.

Po kilku miesiącach Igor był już na tyle duży, że mógł pójść do przedszkola, które mieliśmy wybrane już od dawna. Przedszkole było międzynarodowe, gdzie chodzą dzieci różnych narodowości a językiem wykładowym jest angielski. Wiem, to dziwnie brzmi kiedy mówi się „język wykładowy” w kontekście kilkulatków, ale sprowadza się to do tego, że w przedszkolu mówi się po angielsku: zajęcia są prowadzone po angielsku, wszyscy wychowawcy mówią do dzieci po angielsku. Przedszkole miało przesympatyczną kadrę, funkcjonowało na fajnych programach edukacyjnych spójnych z naszą filozofią.

Przedszkole wtedy wydawało się strzałem w 10. Więc kiedy później okazało się, że wyjeżdżamy do Stanów na trzy miesiące, postanowiliśmy zapłacić za ten okres nieobecności, żeby nie przepadło nam miejsce. Kiedy wróciliśmy do Polski Igor wrócił do przedszkola, ale wtedy nie wiedzieliśmy, że nie na długo.

Panie, które tworzyły to miejsce odeszły, i mimo, że nowe panie starały się je dobrze zastąpić to nie były w stanie tego zrobić bo nie miały żadnego wsparcia starszej kadry czy dyrektora. No i ta sytuacja też mi dała do myślenia. Możesz planować przedszkola, szkoły, martwić się o to czy zapewniasz dziecku poczucie bezpieczeństwa w znanym środowisku, ale z przyczyn zupełnie niezależnych od Ciebie te plany wcale nie muszą się spełnić.

Zmieniliśmy przedszkole na inne przedszkole międzynarodowe, ale takich nie ma dużo więc nowe przedszkole było w Gdańsku (my mieszkamy w Gdyni).

W tym przedszkolu byliśmy ponad rok, to był bardzo fajny czas. I znów płaciliśmy kiedy coraz częściej zaczęliśmy wyjeżdżać żeby mieć gdzie wrócić. Aż skończył się kolejny rok szkolny i trzeba było zawrzeć nową umowę. No i zaczęliśmy się zastanawiać.

 

nieposyłanie dziecka do przedszkola

 

Powód 1. Podróże

 

Odkąd pierwszy raz wyjechaliśmy gdzieś na dłużej (do Stanów na te trzy miesiące) takich wyjazdów robiliśmy coraz więcej. Ja po tym czasie jaki spędziliśmy razem w Arkansas nie wróciłam do pracy w biurze. Doszliśmy do wniosku, że taki szybki powrót do pracy po macierzyńskim i oddanie opieki nad Igorem był błędem. W sumie już teraz to nikt nie pamięta czy chodziło o karierę, czy o takie powszechne przekonanie, że trzeba wracać do pracy. I ten wyjazd pomógł nam sobie to uzmysłowić.

Zaczęliśmy szukać okazji i możliwości żeby takich wspólnych wyjazdów robić więcej. Grzesiek znalazł zdalną pracę, którą mógł łączyć z podróżami. Ja zaczęłam rozwijać bloga i otworzyłem swoją działalność jako fotograf. Przy dobrej organizacji mogliśmy wyjeżdżać coraz więcej. I ta proporcja kiedy jesteśmy w domu a kiedy w podróży zaczęła się odwracać. Zaczęliśmy się zastanawiać czy jest sens zapisywać się na kolejny rok do przedszkola kiedy wiemy, że większość tego czasu spędzimy w podróży.

 

 

Powód 2. Finanse

 

Do tego kwestia kasy. Musielibyśmy zapłacić za 5 miesięcy przedszkola, w których Igor by z niego nie korzystał. Do tej pory ponosiliśmy te koszty podczas wyjazdów i gdybyśmy uznali, że to byłoby najlepsze rozwiązanie po prostu byśmy zapłacili. No ale w tej sytuacji zaczęliśmy myśleć, że może to nie jest wcale jedyne i najlepsze rozwiązanie.

 

 

Powód 3. Dojazdy i stracony czas

 

Męczyły nas też codzienne dojazdy. Tak naprawdę te dwie godziny dziennie na dojazdy, w naszej sytuacji możemy przeznaczyć na zabawę i naukę z Igorem w domu i wtedy zostaje już dużo mniej czasu do zagospodarowania tak żeby dało się pogodzić naszą pracę z wychowaniem Igora.

 

 

Powód 4. Efekty

 

Tego czasu spędzonego w podróży, bez wsparcia przedszkola mieliśmy już za sobą trochę. Przecież na tych wyjazdach jakoś funkcjonowaliśmy i radziliśmy sobie. Już zaczynaliśmy mieć wyobrażenie o tym jak to może wyglądać w dłuższej perspektywie. Po każdym z naszych wyjazdów widzieliśmy zmianę w zachowaniu Igora: stawał się bardziej pewny siebie, odważny i zauważaliśmy też postępy w innych dziedzinach rozwoju. Więc mieliśmy już takie mini dowody na to, że może się udać.

 

 

Powód 5. Nie chcieliśmy wysyłać Igora rok szybciej do szkoły

 

Nie chcieliśmy też pójść rok wcześniej do zerówki. W ostatnich latach było kilka reform edukacji. Najpierw 6 latki szły do szkoły, potem był wybór czy mają iść czy nie, teraz nie idą. My jesteśmy z rocznika, który ma wybór. Ale przez te wszystkie reformy w naszym przedszkolu dla dzieci, które chcą iść do szkoły jako 7 latki przewidziano dwa lata zerówki i tym samym zmianę grupy. Jakby podstawowym założeniem było, że do pierwszej klasy pójdą już 6 latki. My nie chcieliśmy dawać Igora rok szybciej do szkolnej ławki. W związku z tym musielibyśmy szukać innego przedszkola tylko na rok, a właściwie kilka miesięcy, po to żeby rok później znów przenosić Igora do szkoły. Uznaliśmy, że to bezsensu. I tak ta nasza decyzja o otwarciu własnego, zdalnego przedszkola przyszła po prostu naturalnie.

 

 

nieposyłanie dziecka do przedszkola

 

 

I jak nam wyszło to zdalne przedszkole?

 

Tak jak Ci mówiłam, na początku mieliśmy wiele obaw. Ja miałam też wtłoczone przez te wszystkie komentarze z wind i placów zabaw poczucie winy. No bo jak wiesz, przez moją decyzję dziecko mi się może cofnąć w rozwoju i nie poradzi sobie w szkole, bo co? Bo matce zachciało się podróży! Dopiero z czasem, kiedy przekonaliśmy się co i jak, te obawy zniknęły i zastąpiło je przekonanie, że jest naprawdę dobrze i nie tylko udało nam się fajnie zadbać o rozwój Igora ale zyskaliśmy też bezcenny czas razem.

Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby nauczyć się tak funkcjonować we trójkę, żeby móc zadbać o Igora i jeszcze mieć zrobioną pracę. Musieliśmy nauczyć się odpuszczać, mieć bardziej elastyczne podejście, nabrać wprawy. Z czasem odkryliśmy kilka rozwiązań, które naprawdę nam w tym pomogły (o tym napisałam w książce Rodzina nomadów: Wyprawa 5 mórz, która ukaże się na jesieni. Jeśli chcesz dostać ode mnie info kiedy książka będzie już w sprzedaży zapisz się na nasz newsletter: o tu).

 

 

image

 

 

Ale efekty przyszły bardzo szybko. Już wcześniej zauważyliśmy, że z każdej takiej podróży, w której spędzaliśmy razem czas prawie non stop Igor wracał odmieniony. Nawet wychowawczyni w przedszkolu to zauważyła. Zauważyliśmy, że z każdym wyjazdem Igor stawał się bardziej pewny siebie, odważny i że z każdej podróży przywozi też coraz więcej umiejętności i wiedzy.

A kiedy przeszliśmy na pełen wymiar takiej indywidualnej opieki na efekt nie trzeba było długo czekać. Znamy to powiedzenie, że podróże kształcą, ale nawet nie podejrzewaliśmy jak bardzo. W podróży uczysz się nie tylko geografii. Podróże uczą samodzielności, radzenia sobie w różnych, nowych sytuacjach. Dają bardzo duże możliwości do rozwoju swoich pasji. I dostarczają wielu bodźców dla nowych zainteresowań. No bo czy jest lepsze miejsce na poznanie greckich mitów niż ruiny w Grecji. Gdzie nie lepiej porozmawiać o losie 300 Spartan i króla Leonidasa jak nie w Termopilach? Igor bardzo zainteresował się historią World Trade Center w Nowym Jorku, a na pustyni w Nowym Meksyku nauczył się jak unikać spotkania z grzechotnikiem. Dla nas podróże stały się kontekstem do wielu takich doświadczeń. Takim naturalnym programem nauki, który w połączeniu z naszym zaangażowaniem daje nam codziennie nowe tematy i możliwości do nowych zabaw, rozmów i poznawania świata. Do tego we wszystko są zaangażowane emocje, a jak Ci wspominałam mają one duży wpływ na efektywność nauki.

Ale to nie tylko o rozwój chodzi. Dzięki temu, że spędzamy razem tyle czasu, robimy razem mnóstwo rzeczy, staliśmy się sobie jeszcze bardziej bliscy. Ten czas dał nam nowe możliwości żeby zbudować fajną rodzinną więź.

Dlatego teraz, z perspektywy czasu widzę naprawdę dużo korzyści i cieszę się, że odważyliśmy się na tą zmianę. Mam wrażenie, że wygraliśmy tym naprawdę dużo i jestem niesamowicie wdzięczna za ten wspólny czas.

 

 

 

 

Na koniec….

 

Nie chodzi mi o to, żeby krytykować przedszkola, ale żeby pokazać że przedszkole to nie jest jedyna opcja. Każda metoda wychowania ma swoje ograniczenia i mocne strony. I zamiast uparcie wierzyć, że wszystko jest idealnie warto zdać sobie z tych ograniczeń sprawę. Ocenianie dzieci tylko przez pryzmat tego czy chodzą do przedszkola, jest krzywdzące.

 

Nie chcę żeby oceniano nas tylko przez pryzmat przedszkola, żeby dzieciom takim jak Igor przypinano łatkę antyspołecznych. To jest po pierwsze nieprawda, po drugie bardzo płytkie i błędne założenie. Ja nie mówię do rodziców przedszkolaków „o to pewnie nie macie czasu na rozwój pasji dziecka co?”, „pewnie jesteś pracoholikiem i nie masz czasu dla rodziny”. Nie tylko dlatego że nie chcę oceniać innych, ale zwyczajnie dlatego, że taka ocena w ogóle nie jest możliwa. Nikt nie ma pojęcia poza Tobą ile czasu, miłości i zaangażowania wkładasz w Wasze wspólne życie, jak budujecie swoje więzi, jakie macie wartości i przekonania. Jeśli Twoje dziecko chodzi do przedszkola, bo trzeba sobie zorganizować możliwość pracy to może po pracy, z wolną głową, jesteś w stanie dać mu więcej czasu i zaangażowania. A jeśli Twoje dziecko do przedszkola nie chodzi to może świetnie dajecie sobie radę mimo braku takiego organizacyjnego wsparcia. Nikt nie jest lepszy czy gorszy tylko przez to czy korzysta z przedszkola czy nie.

 

Nie oceniamy się nawzajem przez pryzmat fałszywych założeń, uprzedzeń czy stereotypów. Mam nadzieję, że trochę udało mi się pokazać, co kryje się za takim stereotypem nauki w domu.

 

Chcę też podzielić się naszym doświadczeniem z osobami, które tak jak my niedawno, chcą podjąć decyzję o osobistej opiece, ale nie mają wsparcia i słyszą głównie głosy krytyki. Chcę im udowodnić naszym doświadczeniem, że nie ma czego się obawiać, że dacie radę. Że jest to wysiłek, który warto podjąć.

 

No i mam nadzieję, że dla rodziców, którzy nie posyłają swoich dzieci do przedszkola wśród tych wszystkich słów krytyki i zarzutów ten artykuł będzie wsparciem. Bo naprawdę to, że dajecie radę fajnie wychować dzieci bez pomocy instytucji przedszkola to jest powód do duma. A nie do tego, żeby wysłuchiwać zarzutów i obwiniania.

 

Na a już na sam koniec końców powiem Ci co Igor mi powiedział kiedy mu powiedziałam o czym piszę ten artykuł. Zapytałam go jak uważa, co jest lepsze, przedszkole czy nauka z domu. Odpowiedział tak:

 

”Jak dziecko chodzi do przedszkola to jest dobrze. Ale jak chodzi nigdzie czyli do domu to też jest dobrze”.

 

W następnym artykule o tym jak wygląda dzień dziecka, które nie chodzi do przedszkola.

 

 

 

 

A jeśli podobał Ci się ten wpis, zdjęcia lub filmy, to ucieszymy się jeśli dołączysz do nas na fanpage\’u: Rodzina nomadów, albo subskrypcję na naszym kanale Youtube.

Zapraszamy też na nasz Instagram po najpiękniejsze zdjęcia. Tylko tam jest codzienna relacja z podróży 🙂

Zapisz się na nasz newsletter to od czasu do czasu wyślemy do Ciebie mail. Nie będziemy pisać kto przypalił u nas dziś śniadanie, ale damy Ci znać jak wydamy naszą książkę, albo napiszemy fajny poradnik na blogu. 

DOBREGO DNIA 😉

 

10 thoughts on “CZY BEZ PRZEDSZKOLA TWOJE DZIECKO COFNIE SIĘ W ROZWOJU? CZYLI O TYM CO SIĘ STANIE JEŚLI NIE POŚLESZ DZIECKA DO PRZEDSZKOLA”

  1. Moja mama puściła mnie do przedszkola tylko na ostatnią klasę i nie zahamowało to mojego rozwoju. Przeciwnie, pierwsza zaczęłam czytać z całej grupy

    1. Sylwia Kołpuć

      🙂 dlatego myślę że nie ma reguły a już napewno dzieci nie są w żaden sposób „gorsze” przez to czy do przedszkola chodzą czy nie 😉 dzięki że podzieliłaś się swoim doświadczeniem 😉

  2. Bardzo mądry wpis – zgadzam się w pełni! Sama jestem dzieckiem, które w ogóle nie chodziło do przedszkola i nigdy nie zrozumiem dlaczego dla niektórych ludzi to jest obowiązek, aby zaliczyć to przedszkole 😉 Mam teraz córeczkę (2,5 r.) i też nie uważam, żeby musiała chodzić do placówki. Dwa dni (taki zloty środek dla nas) w tygodniu jest w przedszkolu, czuje się tam świetnie, ale czas spędzony razem (w podróżach również) jest nieoceniony, a dziecku wystarczy jedynie stworzyć przestrzeń do rozwoju 🙂 Dzieci uczą się przez obserwację otoczenia (sposób spędzania czasu, zachowania najbliższych), więc mogą to robić non stop wszędzie! Pozdrawiam

  3. Wspaniały wpis! Bardzo się cieszę ,że na niego wpadłam ,ponieważ mam dzieci w wieku 2 i 4 lata i ciągle słyszę komentarze ,że czas najwyższy posłać je najpierw do żłobka i następnie do przedszkola (bo rzekomo będą lepiej przystosowane do życia ). Presja otoczenia jest okropna. Bardzo dużo czasu spędzamy na nauce przez zabawę i podróże ,oraz zajęcia dodatkowe typu zabawy sportowe czy nowy język , myślę , że to nawet więcej dla dziecka niż posłanie go do przedszkola (jeśli oczywiście można ten czas mu poświęcić) . Nie jest zasada ,że dziecko się uspołecznia i lepiej rozwija będąc w przedszkolu . Mam doświadczenie , u nas było odwrotnie, z radosnego, chłonącego wiedzę lgnącego do dzieci chłopca stał się „skulonym wystraszonym żółwikiem”. Dlatego z przedszkola zrezygnowaliśmy 🙂 spokój i radość wróciła , bezcenny czas razem 🙂

    1. Kamila bardzo Ci dziękuję za ten komentarz! Tak presja jest okropna dlatego fajnie, że jest nas coraz więcej i mówimy głośno o naszych doświadczeniach! Przybijamy gorąco piąteczkę i ślemy uściski dla Ignasia – niech cieszy się z tego, że jest dzieckiem i wspierającego go środowiska!

    2. dziękuję Ci bardzo za ten komentarz! I że się podzieliłaś swoim doświadczeniem. Gratulacje że miałaś odwagę do zmiany patrząc na potrzeby dziecka 🙂

  4. Odkąd zapisaliśmy córkę do przedszkola Tequesta to jesteśmy pełni podziwu jak bardzo się zmieniła. Jest radosna, pełna życia i ciągle zachwala nauczycielki tutaj pracujące. Widać, że uwielbia to miejsce

Skomentuj sylwiakolpuc Cancel Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Więcej wpisów

image
Z 4 latkiem przez Amerykę

USA #11 – Dzień 6 – Fontanna jak w Dubaju, ta mniejsza z Vegas

image
3 miesiące w Arkansas

Życie w Conway #2 – zasady (prze)życia w społeczeństwie

image
Z 4 latkiem przez Amerykę

USA # 21 – Nietypowa podkowa